dobrze wyjść na zdjęciu - ładnie wyglądać na fotografii "Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach" oznacza, że czasami NA interesach z rodziną (pożyczki, spadki, itp.) źle WYCHODZIMY, czasami możemy zostać oszukani lub wykorzystani. Krewni, bliscy ludzie, którym ufamy, mogą okazać się skąpi i pazerni.
Z rodziną wychodzi się najlepiej za zdjęciu…. 02.11.2023 By admin. Zaprosiła nas do swojego domu. Kiedy przyjechaliśmy, przywitała się z nami bardzo chłodno, a potem wyrzuciła prawie na ulicę. W tym roku postanowiliśmy z żoną nie wyjeżdżać latem z kraju, tylko poznać go lepiej. Planowaliśmy odwiedzić miasta, w których
Przykłady takich firm jak Ikea, Porsche, BMW czy z polskiego podwórka – Fakro, Mokate, Solaris, Irena Eris dowodzą, że z rodziną można dobrze wyjść nie tylko na zdjęciu, ale też w biznesie.
Mawiają, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, czy oby na pewno i na każdym??? ;-) Zobaczcie spektakl #konserwator niepoprawnie romantyczną
Rodzina w życiu człowieka, zdaniem psychologów i socjologów, stanowi wartość nie do przecenienia. Pomimo głębokich przemian, jakie dokonują się w naszej obyczajowości, dla wielu wciąż jest opoką, bastionem normalności, bezinteresowności i dobra. Niestety niejeden z nas boleśnie doświadczył prawdziwość stwierdzenia, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu…
pada peta disamping kawasan tersubur di australia ditunjukkan pada nomor. Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. "Z rodziną najlepiej wychodzi sie jedynie na zdjęciu" - prawda li to? Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Aga, co się dzieje, dziś bardzo trudne tematy zadajesz... Krótko: może dla niektórych to jest prawdą, ale ja mam super rodzinkę Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Karolina P.: Aga, co się dzieje, dziś bardzo trudne tematy zadajesz... Krótko: może dla niektórych to jest prawdą, ale ja mam super rodzinkę bo mnie naszło tak refleksyknie.. :-) dlaczego stereotypowo unikamy interesów z rodziną, dlaczego sarkazmem i ironią podszyte są powiedzonka typu "postawić dom ze szwagrem", "pożyczyć rodzinie pieniądze", "zatrudnić bratanka" itd. halo obrońcy rodzinnych firm! - jesteście tu? Piotr Ruta Trener biznesu, Coach, Konsultant, HR Manager, Wykładowc... Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. A ja się zgadzam dobrze tylko na zdjęciu i to nie z boku bo Cię wytną Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Moja koleżanka ma taką sytuację, że w firmie, w której pracuje szefem jest jej kuzyn. W pracy luz, bo nikt o tym nie wie, ale na łonie rodzinnym robią się problemy z komunikacją, bo w domu jeszcze szef, czy już kuzyn.. i ciężko jej się z nim rozmawia.. Ważne jest chyba to, żeby umiejętnie rozdzielić sprawy rodzinne od biznesowych i na przykład nie robić z domu miejsca pracy. na pewno nie jest to łatwe w przypadku interesów rodzinnych. Magdalena U. Koordynator Projektów - Program Norweski, POIiŚ, POKL, RPO Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Z rodziną w biznesie wychodzi się różnie, ja mam dobre doświadczenia. Notabene, przecież większość małych biznesów powstaje właśnie w oparciu o fundusze pożyczone lub otrzymane w prezencie od rodziny. Poza tym pracując z rodziną, mamy do siebie zaufanie a to bardzo ważne w biznesie. Negatywem jest to że czasami właściciele rodzinnych firm nie dopuszczają "swieżej krwi" z zewnątrz, co często prowadzi do małej kreatywnosci i opieranie sie tylko na sprawdzonych rozwiązaniach a nie szukaniu nowych, może lepszych. Moja działalność związana z internetem radiowym jest najlepszym przykładem firmy rodzinnej: 3 lata temu mój 18-letni brat bardzo chciał zacząć zarabiać swoje pieniądze. Zaczął wtedy studia więc ciezko byloby mu znależć normalną dobrze płatną pracę. Miał za to świetny pomysł wynikający zresztą z własnych potrzeb. W miejscowości z której pochodzę a w której on z mamą nadal mieszka ,nie było internetu. TP przez 5 lat nie mogla sie zdecydowac na inwestycje ktore pozwolilyby na uruchomienie neostrady. Brat wymyślił więc biznes na dostarczanie mieszkańcom Rokicin internetu drogą radiową. Miałam już wtedy własną działalność związaną z konsultingiem funduszy unijnych, w związku z tym biznes z internetem nie generował kolejnych kosztów związanych z otwieraniem firmy. Tydzien czasu dyskutowalismy z kuzynem - administratorem sieci na temat możliwości technicznych, drugi tydzień z mamą na temat "pożyczenia" funduszy na inwestycję, trzeci tydzień z księdzem (Tak :)!! ) na temat możliwości umieszczenia anten nadawczych na najwyższym punkcie miejscowości czyli wieży kościelnej. I udało się ! W tej chwili mamy juz ponad 80 klientów, kolejnych 20 juz czeka w kolejce do podłączenia. Interes kwitnie aż miło. Na początku pomagałam bratu w formalnościach i sprawach papierkowych. W chwili obecnej nie mam czasu na to, ale nadal firma prowadzona jest w ramach jednej działalności. Mamy do siebie zaufanie, biznes rodzinny się udał i rozwija się wn najlepsze. A nasza ukochana mama Alina twierdzi, że inwestycja w naszą firmę po stokroć się jej zwróciła nie tylko finansowo, ale także w przekonaniu, że dzięki temu będzie nam się wiodło w życiu lepiej :) Czego i wszystkim życzę ! Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Agnieszka N.: "Z rodziną najlepiej wychodzi sie jedynie na zdjęciu" - prawda li to? hehe :) dobrze powiedziane. ale zgadzam sie. Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. prowadzenie domu to tez jakby interes, firma jest kasa, są ludzie, są zadania i zawsze ktoś może wypaść jeśli mamy twarde reguły: w niektorych domach - jak w pracy o relacje rodzinne powinno się dbac tak jak o te pracownicze, biznesowe konto usunięte Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. w mojej rodzinie jest raczej pozytywnie pod tym względem ;) mój Tato robi dobre interesy z wujaszkiem - po prostu uzupełniają swoją ofertę i czasem cos jeden dla drugiego produkuje ;) Kuzyn nieustannie wspomaga mnie w prowadzeniu ksiąg ;) Wspieramy się jak możemy ;) konto usunięte Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Agnieszka N.: "Z rodziną najlepiej wychodzi sie jedynie na zdjęciu" - prawda li to? Aga nie ma na to reguly. Ja prowadzilem kiedys rodzinny biznes i wcale nie narzekalem...ale sa tacy, ktorzy uwazaja tak jak piszesz. Znam tez takie przypadki. Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Współpraca z rodziną, z którą spotykamy się np. przy światecznym stole... - znam przypadki, że przestali zasiadać wspólnie do świąt - znam przypadki, że nigdy ani słowo o pracy nie pada na forum rodziny, ani żart, ani wymiana informacji, ani nic a nic Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Byłam w kilkudziesięciu hotelach we Wloszech. Znaczna część z nich - tych niewielkich w granicach do 3 gwiazdek, szczegółnie w górach - to interesy rodzinne. Cała rodzina pracuje i często także mieszka w hotelu. Dzieciarnia odrabia lekcje w recepcji i tarza sie podołodze jadalni z zabawkami. Wygląda to fajnie, gosciom takze sie podoba jeśli nie sa nazbyt wrażliwi na hałas i rozgardiasz własciwy włoskiej rodzinie. Nie raz rozmawialam z nimi o tym - i zawsze słyszałam: zawsze tak było, to normalne, rodzinny hotel, wszystko gra, daj spokój chodźmy na cafetino. Czy widzicie szanse na taki styl w Polsce? Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Prowadzę agencję reklamową z mężem. Ja siedzę w jednym, on w drugim pokoju, syn biega po obu. Przyznam, że nie wyobrażam sobie pracy w innych warunkach. Gdy przychodzą stali klienci, niczego przed nimi nie ukrywamy :) Na spotkania z nowymi chodzimy na zewnątrz, jak się przyjmą :D zapraszamy do siebie :) Mam wrażenie, że ludzie lubią firmy, agencje, gdzie mogą na chwilkę rozluźnić krawat i poczuć się jak wśród przyjaciół Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Myślę, że biznesy rodzinne nie są złe. Najlepszym przykładem na to są firmy, które obserwuję w moim otoczeniu, co druga to biznes rodzinny ( firmy z branży klimatyzacyjnej, producent blach, kilka zakładów przetwórstwa mięsnego, produkujące stolarkę okienną, piekarnie, firmy transportowe ...) Przykłady można by mnożyć. Na pewno mają zarówno dobre jak i złe strony. Sztuką jest zachowanie równowagi pomiędzy tym, co "pracowe", a tym co "rodzinne". "Co dziesiąta firma o krajowym kapitale na Liście 2000 "Rzeczpospolitej" to przedsiębiorstwo rodzinne. Znaczenie tego typu biznesów wśród największych polskich spółek stale rośnie. W zeszłym roku zanotowały one ponad dwudziestoprocentowy wzrost przychodów ze sprzedaży i prawie piętnastoprocentowy przyrost zysku netto - informuje gazeta" - krótko mówiąc firmy rodzinne, to całkiem powszechne zjawisko, a przytoczone dane wskazują, ze firmy te dobrze sobie radzą na rynku. Powiedzenie "z rodziną najlepiej tylko na zdjeciu" w mojej opinii tyczy się sporadycznych przypadków. Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Małgorzata K.: Powiedzenie "z rodziną najlepiej tylko na zdjeciu" w mojej opinii tyczy się sporadycznych przypadków. To dlaczego to powiedzenie zrobiło taaaaaką karierę i wciąż sie to cytuje? konto usunięte Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Agnieszka N.: Małgorzata K.: Powiedzenie "z rodziną najlepiej tylko na zdjeciu" w mojej opinii tyczy się sporadycznych przypadków. To dlaczego to powiedzenie zrobiło taaaaaką karierę i wciąż sie to cytuje? Agnieszko, dawno mnie tu nie było, ale sprowokowałaś mnie :) to nie kwestia "rodzina czy nie rodzina", wszystko zależy od ludzi. Pracuję w firmie rodzinnej i mam same dobre spostrzeżenia. Wychowałem się z rodzeństwem w atmosferze zaufania i współpracy; i tak też jest w firmie - możemy sobie czasem "nawrzucać", ale mamy zawsze dobre intencje, a "obcy", to zawsze "obcy" Pozdrawiam Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Dzięki Paweł. Uważam podobnie. W mojej rodzinie sie współpracuje i dzieli smutki, radosci i biznesy. Choc.. oczywiście nie wszystko dla każdego :-) Jak na Sycylii i jestem osobiście z tego dumna. Sprawdza się. Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Agnieszka N.: Małgorzata K.: Powiedzenie "z rodziną najlepiej tylko na zdjeciu" w mojej opinii tyczy się sporadycznych przypadków. To dlaczego to powiedzenie zrobiło taaaaaką karierę i wciąż sie to cytuje? Widac taka jego popularnośc :) Jeżeli coś jest często , nie znaczy, że jest dobrze ;) Dla równowagi dodam " ... zawsze zostanie w rodzinie " - tez się często cytuje... Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Małgorzata K.:Dla równowagi dodam " ... zawsze zostanie w rodzinie " - tez się często cytuje... a własnie! slusznie! Agata Wika K. grafik komputerowy, działania PR w mediach społecznościowych Temat: z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu.. Poularne pojęcie i bardzo smutne... Niewiem dlaczego tak się dzieje... Mam super rodzinę, kochamy się i wspieramy, ale mimo, ze mamy w moim pokoleniu podobne zainteresowania, podobne ambicje i znamy się bardzo dobrze i krzywdy byśmy sobie nie zrobili, to nie umiemy się spiąć i zacząć działać razem... Myślę, ze w wielu przypadkach to byłyby solidne fundamenty firmy - właśnie rodzina... A takie przemyślenia naszły mnie po obejrzeniu 'Ojca chrzestnego', a więc może dobrze, ze moja rodzina nie chce ze mną/dla mnie pracować, bo mnie pod wpływem filmu priorytety, hahahah,się pomieszały ;)
Najlepsza odpowiedź To znaczy że szeroko pojęte interesy typu pożyczki, spadki itp z rodziną źle się kończą i nie najlepiej się na nich wychodzi. Odpowiedzi Oznacza to że czasem jeśli jakaś rodzina wygląda na szczęśliwą to nie znaczy że tak jest bo to jedynie pozory. Na zdjęciu ludzie mogą się przytulać i uśmiechać ale w rzeczywistości może być pełna agresji, awantur i płaczu. Jest to trochę w stylu ,, pozory mylą ". Tutaj jedynie chodzi dokładnie o rodziny. Mam nadzieję że pomogłam :3 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
nowość Platforma medialna Magazynu Perkusista Dlaczego warto kupić dostęp do serwisu Magazynu Perkusista? Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną. Dowiedz się więcej Promocja! Miesiąc za "piątaka"
Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, cz. 2. Wraz z [S]iostrą, poprzez umowę notarialną, z klauzulą, że nikt nie ma prawa do zachowku, otrzymałyśmy od dziadka duży dom. Dom mocno zaniedbany, wymagający generalnego remontu. Z [S] wiele razy rozmawiałyśmy o tym, co zrobimy z domem, ale obie byłyśmy zbyt młode, jak na podjęcie takiej decyzji, więc to odsuwałyśmy w czasie. Wiedziałyśmy, że mieszkać razem nigdy nie będziemy (odsyłam do cz. 1 - W historii występuje mój już wtedy [M]ąż. Pierwszą część historii zakończyłam na etapie wyprowadzki [S] do miasta obok. W mieście mieszkała przez rok, w tym czasie utrzymywałyśmy normalny kontakt (nie było o co się kłócić). Właśnie po roku od jej wyprowadzki nasz brat, mieszkający od 9-ciu lat za granicą, zaproponował jej, aby przyleciała do niego, on jej pracę załatwi i zamieszkają razem. Długo się nie zastanawiała, w ciągu miesiąca znalazła się u niego, biorąc ze sobą koleżankę [K]arolinę (razem mieszkały i pracowały w mieście). Po dwóch tygodniach od wyjazdu poinformowała mnie, że muszę podjąć decyzję, czy sprzedajemy dom, czy ja odkupię od niej połowę. Nie byłam gotowa na podjęcie takiej decyzji na już, o czym ją poinformowałam. Zaczęły się telefony co drugi dzień, raz od [S], a innym razem od naszego brata (który ze sprawą nie miał nic wspólnego). Telefony typu: [S] Kur... nie mam za co żyć, potrzebuję pieniędzy, zaraz wyląduję na ulicy! [J] Jak to możliwe, skoro wzięłaś ze sobą 30 tys. złotych? (oszczędności po dziadku) [S] Kur... ty nic nie rozumiesz, tutaj to są grosze, jeszcze musiałam pożyczyć Karolinie! Wyślij mi pierwszą ratę 20 tys. za dwa dni (aha, to już decyzja podjęta, że kupuję? :) ) [J] Jak dobrze wiesz, ja nie mam nawet złotówki. Pieniądze ma mój [M]ąż i najpierw muszę z nim podjąć decyzję. A poza tym, nawet gdybym pieniądze miała, to bez umowy notarialnej nie wyślę ci nawet 100 zł. [S] Kur… ty mi nie chcesz dać moich pieniędzy! To są moje pieniądze i masz mi je dać! [J] To nie są twoje pieniądze, tylko twoja połowa domu, a to dwie różne rzeczy. [S] Ja pier... ty jesteś nienormalna! Zaraz ma do nas dolecieć chłopak Karoliny, czy ty nie rozumiesz, jaką mam teraz ciężką sytuację?! Po tej rozmowie dzwoni [B]rat. [B] Słuchaj, połowa domu jest [S] i jej się ta kasa należy. [J] A może ty mi wyjaśnisz, jak to jest, że ludzie wyjeżdżają za granicę, żeby zarobić 30 tys., a ona tyle wywiozła i po 2 tygodniach grozi jej ulica? [B] Taa, tylko ci ludzie mieszkają po 30 osób w jednym pokoju, a [S] przecież na starcie musi się urządzić. [J] A nie może zacząć się urządzać, jak już zacznie pracować? Przecież mieszka z tobą. [B] Ale musimy wynająć inny dom, bo się ciasno zrobiło, potrzebujemy 3 tys. EUR na zaliczkę (kwoty dokładnie nie pamiętam). [J] Siedzisz tam od lat, [S] pojechała z pieniędzmi i co, nie macie na zaliczkę? Skoro ją tam ściągnąłeś, to chyba zdawałeś sobie sprawę, co to oznacza? [B] Ale ja nie mam kasy! Jeszcze ma dojechać chłopak Karoliny. [J] A właśnie, kto normalny ściąga do siebie jakiegoś kolesia, kiedy sytuacja jest taaaka krytyczna? Przecież [S] i [K] jeszcze nawet nie zaczęły pracować! [B] No chcą, to ściągają, co nie. Słuchaj, bo [S] już rozmawiała z prawnikiem i jesteś raczej w kiepskiej sytuacji (tutaj zaczęły się groźby). [J] Fajnie, tylko oboje wiecie, że ja nie mam pieniędzy. [B] No to pogadaj z [M], kupujcie i po problemie. Kolejna rozmowa z [S]: [S] Masz podjąć decyzję, kupujesz ten dom, czy go sprzedajemy, ile można się zastanawiać?! [J] Przez ostatnie lata obie się zastanawiałyśmy, a teraz ja mam podjąć decyzję w tydzień?! [S] Rozmawiałam z prawnikiem, i to ty masz w tej sytuacji przeje...ne, a nie ja, hahaha. Tak że do jutra chcę decyzję. Tego typu telefony trwały przez miesiąc. W międzyczasie prowadziłam rozmowy z [M], który domu kupować nie chciał. Nie chciał, bo dom dużo za duży, wymagał włożenia w niego równowartości nowego, małego domku. Kto duży, stary dom ma, ten wie, że to jest skarbonka bez dna. W końcu do [S] dotarło, że pogróżki nic nie dają, postanowiła się pogodzić i ustalić, kiedy dam ostateczną odpowiedź, czy dom kupię, czy sprzedajemy. Termin ustaliłyśmy, miałam dodatkowych 5 miesięcy na podjęcie decyzji, wypadało to na grudzień. Do grudnia kontakt miałyśmy bardzo dobry. W końcu grudzień przyszedł, 3 dni przed świętami [S] pyta o decyzję. W tamtym czasie przechodziłam trudny okres i nie brałam pod uwagę żadnego zakupu domu, więc poinformowałam [S], że dom sprzedajemy. Wywiązał się dialog: [S] No i ok, to wyślij mi zdjęcia pomieszczeń, na pewno wszystko posprzątałaś na święta, hehe, to zdjęcia będą w sam raz, żeby wystawić ogłoszenie w necie. Ja się wszystkim zajmę, tylko zdjęć potrzebuję. [J] No nie, nie posprzątałam. Przypominam, że mieszkam na jednym piętrze, a jest jeszcze parter, poddasze i piwnica. Poza tym, zanim wystawimy dom na sprzedaż, to trzeba trochę ogarnąć - przejrzeć wszystkie rzeczy i wyrzucić, co niepotrzebne. [S] No to ogarnij. [J] Ale tego nie da się zrobić w 3 dni, sama wiesz, ile tu jest rzeczy. A poza tym, dlaczego miałabym sama sprzątać? To ty chcesz zrobić coś z domem, więc skoro chcesz sprzedać, to niestety musisz się tym zająć. [S] No chyba cię poj...ło, że ja przylecę, żeby dom sprzątać! Ludzie w gorszym stanie wystawiają i jakoś sprzedają! Przestań wymyślać i wyślij mi te zdjęcia! [J] Chcesz szybko sprzedać dom tak? Jeśli po dwóch tygodniach ktoś będzie chciał obejrzeć dom, to myślisz, że w ogóle nieprzygotowany do sprzedaży go zachęci? [S] Jak się znajdzie kupiec, to wtedy się posprząta. [J] A nie rozsądniej najpierw posprzątać, a potem szukać kupca? [S] Dobra, widzę, że specjalnie wymyślasz idiotyczne problemy, więc wynajmę firmę sprzątającą, niech wszystko wypier...lą. I tutaj na chwilę przerwę, żeby wyjaśnić. Nigdy nie sprzedawałam domu i moja wiedza na ten temat była mocno ograniczona, ale logicznym wydawało mi się, że dom do sprzedaży najpierw trzeba przygotować, czyli zminimalizować ilość osobistych rzeczy, przynajmniej w pomieszczeniach, z których się nie korzystało. Druga sprawa, zwyczajnie chciałam się zabezpieczyć. Znając [S], gdyby znalazł się kupiec i trzeba by było ogarnąć dom, toby powiedziała, że muszę wszystko zrobić sama, bo ona nie dostanie urlopu przez najbliższe 2 lata, a jak tego nie zrobię, to sama mam od niej kupić. I tak temat ucichł na kolejnych 5 miesięcy. Przyszedł maj, nie utrzymywałyśmy z [S] kontaktu. Minął dokładnie rok, od kiedy [S] wyjechała za granicę i od kiedy zażądała kupienia od niej domu. Moja i [M] sytuacja się poprawiła, podjęliśmy decyzję, że dom kupujemy. Już miałam pisać w tej sprawie do [S], kiedy się okazało, że przylatuje do Polski. Umówiłyśmy się na spotkanie. Pierwsza zaczęła [S]. Otóż skoro nie chcę domu kupić, a ona nie będzie czekać latami, aż ktoś dom kupi, to ona podaje mnie do sądu, niech komornik zajmie się sprzedażą domu. W myślach pogratulowałam pomysłu. Iść po najmniejszej linii oporu, sprzedać dom za grosze, bo ja zła siostra nie chcę odwalić za nią całej brudnej roboty związanej ze sprzedażą domu. Poinformowałam [S], że kupię od niej połowę domu, w 5 ratach. Dwa dni później podpisałyśmy umowę przedwstępną, taką bez notariusza. Umówiłyśmy się, że [S] da mi znać, kiedy będzie kolejny raz w Polsce z miesięcznym wyprzedzeniem, a ja zacznę załatwiać papiery. Przez kolejnych 5 miesięcy kontaktu również nie utrzymywałyśmy - w końcu cel został osiągnięty, już nie byłam jej potrzebna prawie do niczego. I tak w październiku [S] potwierdziła, że przylatuje w listopadzie, a więc rozpoczęłam załatwianie dokumentów. A wraz z nimi wznowił się kontakt z [S], wyłącznie na temat domu, gdzie każda rozmowa kończyła się kłótnią. Nie bardzo to rozumiałam, w końcu wszystko szło po jej myśli, a jednak potrafiła wyrwać słowo/zdanie z kontekstu i rozpocząć nic niewnoszącą kłótnię. Największym problemem okazało się zameldowanie. Ja chciałam, żeby zaraz po podpisaniu aktu notarialnego się wymeldowała, [S] wymeldować się nie chciała. Dodatkowo usłyszałam, że jak ją oszukam, to mnie poda do sądu i w ogóle cała ta sprzedaż domu to jest jak by ją tu oszukać bardziej. U notariusza. Notariusz wiedział o problemie meldunku, zapytał [S], czy meldunek jest jej do czegoś potrzebny, skoro na stałe mieszka za granicą. Odpowiedź [S]: Nie. Powiedziała, że jeśli po notariuszu zawiozę ją do Urzędu Skarbowego, potem do gminy się wymeldować, a potem do jej hotelu, to ona może się wymeldować (między notariuszem a jej hotelem ok. 60 km, miasta po dwóch przeciwnych stronach, pośrodku miejscowość z domem). Jedyne, co mi pozostało, to zapis w akcie, że [S] zobowiązuje się wymeldować przed otrzymaniem ostatniej raty. [N]otariusz zapytał, na jaki adres ma wysłać [S] dokumenty. [S] Na ... (tu podała adres domu, który właśnie sprzedawała). [J] Może podaj swój aktualny adres, ja już od dawna nie odbieram poczty zaadresowanej do ciebie. [S] Ale to jest bez sensu, a jak np. za miesiąc się stamtąd wyprowadzę?! [N] Proszę pani, mimo wszystko, aby otrzymać korespondencję, podaje się adres zamieszkania, nie adres zameldowania. [S] podała adres, ale niepełny, bo po prostu go nie znała. Tak zakończyła się znajomość pomiędzy mną, a rodzoną siostrą i naszym bratem, który stanął murem za [S] i również zerwał ze mną kontakt. I jeszcze tylko taki malutki smaczek. Pierwszą ratę [S] otrzymała w gotówce przy notariuszu, kolejne raty mam wpłacać na konto bankowe wskazane przez [S]. [S] wskazała konto narzeczonej naszego brata. Dom jest mój (i męża) od pół roku, jednak do dzisiaj mam koszmary, że brat z siostrą przyjeżdżają, robią imprezy, niszczą, wynoszą moje rzeczy, żądają własnego pokoju, a ja tylko chodzę i sprzątam po nich gigantyczny syf... Zgadzam się, że [S] miała prawo ode mnie żądać decyzji w sprawie domu, ale można było to zrobić w normalny sposób. Znalezienie kupca na tak wysoki dom mogło trwać latami, dla [S] najlepszą opcją był zakup domu przeze mnie, ale nie miała prawa mnie do tego zmuszać. Z rodziną najlepiej na zdjęciu
Czasami, kiedy brakuje pomysłów na dobry temat filmowy, sięga się po sprawdzone metody. I tak, co i róż mamy opowieści o miłości, przyjaźni, tolerancji i rodzinie. "Rodzinka nie z tej Ziemi" w reżyserii Cala Brunkera skupia się na pierwszym i ostatnim aspekcie. Czy mu się udało? Bracia Scorch i Gary Supernova stanowią drużynę ratowniczą. Pierwszy z nich jest uwielbianym przez pobratymców gwiazdorem i bohaterem. Drugi to skromny i niezwykle inteligentny kontroler lotów, lekceważony przez wszystkich. Kiedy Scorch otrzymuje misję ratunkową na otoczonej złą sławą Ziemi, Gary zdecydowanie się temu sprzeciwia, co kończy się kłótnią pomiędzy braćmi i odejściem tego drugiego ze służby. Gdy jednak Scorch znika podczas misji, bez zastanowienia wyruszy mu na ratunek. Czy "Rodzinka" niesie ze sobą jakieś wartości edukacyjne? Nie powiem, że nie. Mamy, więc lekcję zrozumienia, tolerancji i miłości. Problem w tym, że zostaje to podane tak łopatologicznie, że aż zęby bolą. Zabawnie też w zasadzie nie jest. No, bo czy naprawdę może kogokolwiek rozbawić głupota dwóch ziemskich barmanów, czy podanie informacji o Ziemi, jako miejsca zamieszkanego wyłącznie przez idiotów? Mnie nie. Kolejnym minusem jest przewidywalność. Z góry wiadomo, kto jest czarnym charakterem, a twórcy nie chciało się dać nawet szansy widzowi na przemyślenia. Praktycznie wszystko zostaje tu podane na szczerozłotej tacy. Gdyby jeszcze, chociaż postaci kosmitów zostały jakoś postawione w opozycji do bezmyślnych ziemian, mogłoby z tego coś być. Ale niestety. Obcy wypadają tu niewiele lepiej. Niby istoty o bardziej rozwiniętej inteligencji, a tu jedyne, co otrzymujemy to jajogłowych, których intelekt zatrzymał się na wymyśleniu telefonu dotykowego i portali społecznościowych. Zaś ich niewyobrażalna naiwność staje się praktycznie gwoździem do trumny. Jedynym, co ratuje "Rodzinkę" to postaci obu braci. Na co dzień Scorch jest ulubieńcem mas. Przywykł uważać siebie za kogoś wyjątkowego i nie przywiązuje wagi do tego, że z każdej misji wychodzi cało dzięki wsparciu brata. Gary natomiast to niedoceniany geniusz, przez otoczenie uważany za nieudacznika i miernotę. Niejednokrotnie pada pytanie jak udało mu się ożenić z kimś takim jak ładna i sprytna Kira. Nawet jego własny syn, wpatrzony w super wujka, nie docenia go i obwinia za niepowodzenie misji ulubieńca. Film bardzo mocno skupia się na wzajemnych relacjach skłóconych i skrajnie różnych braci, którzy wreszcie znajdą chwilę czasu na to, aby ze sobą szczerze porozmawiać. Ale i tu niestety historia trochę zawodzi, a to z powodu spłycenia i uproszczenia całej sytuacji. "Rodzinka nie z tej Ziemi" jest typowym średniakiem z ładnym i mądrym przesłaniem, które jednak zostało podane trochę za łatwo. Największą wadą całego przedsięwzięcia jest jego spłycenie i uproszczenie. Zaś największą zaletą, że się nie dłuży. Zamysł był ciekawy, ale czy miał szansę się obronić - trudno określić. Obawiam się, że ta rodzinka wygląda najlepiej tylko na zdjęciu. Nikt jeszcze nie ocenił tej recenzji $percent% użytkowników uznało tę recenzję za pomocną ($ głosy). Chociaż Brunker na pierwszym planie stawia najmłodszych widzów, nie zaniedbuje dorosłej publiki. Kiedy już wykonuje ukłony w jej kierunku, robi to w najlepszy z możliwych ... więcejzdaniem społeczności pomocna w: 77%
z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu